czwartek, 8 maja 2014

Chapter I

Rok? Dwa? Więcej? Zegarek stracił godziny. Drogi zapomniały kilometry. Noc mieszała się z dniem. Dni tygodnia zlewały ze sobą.
Oczekiwanie.
Pościg.
Niespokojne sny.
Stracone nadzieje.
Przegapione marzenia.
Wszystko to nie miało znaczenia... bo ona powróciła. Wszyscy powrócili, lecz... dzięki niej historia zmieniła swój tor, a krwawą rzeź przemieniła w spokój.
Dziecko przeznaczenia - nikt nie wiedział skąd wzięło się niemowlę, po prostu pojawiła pewnego dnia.
Bez rodziny.
Bez przyjaciół.
Bez perspektyw na przyszłość.
Itachi i Sasuke okazywali względem niej ogromną troskę i otaczali opieką. Później spokojny czas minął pochłonięty przez rzeź niewiniątek w klanie Uchiha. Sasuke przemieniony w mściciela coraz częściej wszczynał kłótnie z Mitsuko. Nie wiedziała dlaczego tak ją traktuje... do czasu, aż nie odkryła prawdy. A aby do niej dotrzeć musiała wiele znieść.
Po odejściu Sasuke z wioski, zamiast bezmyślnie ruszać w pościg postanowiła dotrzeć do źródła problemu. Wiele dni przeszukiwała domy i przekopywała ziemie na opuszczonym terytorium klanu Uchiha.
Nie spała.
Nie jadła.
Nie odrywała dłoni od poszukiwania.
Nawet gdy zniszczyła wszystkie bronie i łopaty jakie miała pod ręką, aby nie tracić czasu wykorzystywała swe dłonie. Z czasem zdarła skórę, a nawet... odłamała całe paznokcie. Krew spływająca po nadgarstkach mieszała się z błotem, lecz mimo to dziewczyna nie potrafiła przestać. Dopiero mogła odsapnąć, gdy dotarła do sedna. Informacje jakie znalazła dotyczyły rodzeństwa Uchiha, lecz nie jedynie braci. Zrozumiała dlaczego otaczali ją opieką, bowiem... była ich rodzoną siostrą. Jedyną córką Mikoto Uchihy i jedynym dzieckiem Kakuzu.
Odpoczęła. Wykapała się. Posiliła i... na drugi dzień wyruszyła.
Nadaremno za nią podążał. Ich drogi mijały się, krzyżowały, lecz nigdy nie łączyły. Teraz po latach powróciła. Z dumnie uniesioną głową kroczyła pomiędzy braćmi Uchiha. Dokonała tego, czego nikt nie zdołałby dokonać. Powstrzymała walkę bratobójczą. Otworzyła im oczy. Zmieniła bieg historii Sasuke, a co za tym idzie - także życie wielu shinobi.
Widział ją.
Lśniła pomiędzy ninja, niczym polarna gwiazda pośród miliardami innych. Był świadkiem przekroczenia granicy klanu Uchiha na ich rodzinne ziemie. Przyglądał się jak płacząca ze szczęścia Mitsuko upada na kolana i całuje ziemie, w której odcinku wykwitł piękny krzew róż. Przyglądał się, lecz nie mógł brać biernego udziału.
Postanowił to zmienić.
Zbyt długo jedynie za nią kroczył. Zbyt długo zwlekał. Nie miał zamiaru tracić więcej czasu. Wiedział, że Itachi i Sasuke wyruszyli na misje i wrócą dopiero za dwa dni. Jeżeli przez te wszystkie lata czekał na idealny moment, to okazałby się idiotą jeżeli teraz zaprzepaściłby swą okazję.
Bezszelestnie wszedł do domu zamieszkiwanego przez rodzeństwo Uchiha.
Ogromna odmiana.
Zamiast odłamków szkła, wybitych szyb, zniszczonych przedmiotów... dostrzegł pięknie wypolerowane podłogi. Czyste szyby w okiennicach. Kwiaty. Wspólne zdjęcia rodzeństwa Uchiha.
- Dokonałaś tego. - Wyszeptał wchodząc do sypialni w jakiej na ogromnym łożu odpoczywała jedyna żyjąca kobieta z rodu - Mitsuko Kalibara Uchiha. - Powstrzymałaś nienawiść. Zapobiegłaś tragedii. Pomogłaś oczyścić imiona... a przy tym znalazłaś swe miejsce na Ziemi. - Szeptał. Czule przyglądał się twarzy młodej kobiety, na którą księżyc rzucał swój blask. Blada jak śnieg. Delikatna niczym płatki róż. Ponętne pełne usta w kolorze malin. Długie rzęsy. Ciemne brwi. Spoglądał jak śpi spokojnym snem i wiedział, że tylko tyle wystarczy mu do pełni szczęścia. Nie miał sumienia, aby ją obudzić. Pamiętał jak uczył ją podstaw. Jego uczennica. Szkolił ją, gdy miała zaledwie 12 lat. Pamiętał małą dziewczynkę z długimi brązowymi włosami i ogromnymi zielonymi oczami ciekawymi świata. Drobna na tyle, że wiatr potrafił ją porwać. Smutna. Samotna. Bez wsparcia. Bez rodziny. Teraz po upływie lat, miał przed sobą piękną młodą kobietę. Czuł jak krew szybciej pulsuje w żyłach.
- Sensei? - Cicho wymamrotała otwierając niemrawo oczy. Ociężale opierając łokciami o łóżko uniosła głowę, aby spojrzeć w stronę drzwi. Dostrzegła wysokiego, przystojnego mężczyznę. Miał platynowe włosy będące w wiecznym nieładzie. Opaska ze znakiem Konohy zakrywała jego lewe oko. Natomiast twarz skrywał pod maską.
- Witaj Mitsuko. - Rozbrzmiał męski głos. Pomimo, że szatynka wcześniej spała i miała zamknięte oczy, to dzięki zmysłom węchu i słuchu wyczuła, że nie jest sama. Wszędzie poznałaby swego mistrza. Shinobi dzięki któremu nie doznała porażki. Dawał jej siłę. Dodawał otuchy. Trwał. Wspierał. W sumie stanowił jedną z nielicznych osób, jakie mogła określić mianem rodziny... Wszystko uległo zmianie, gdy ruszyła za swym bratem.
- Sensei... - Wyszeptała, gdy tylko mężczyzna zapalił światło. Dłonią zakryła oczy, gdyż odczuwała dyskomfort z powodu nagłego zakłócenia krainy cieni. Chwilę potrwało nim przywykła do jasności, a gdy odsłoniła oczy dostrzegła pochylonego nad nią mężczyznę. Spoglądał prosto w jej zielone oczy. - Czy coś się stało? - Powoli usiadła na łóżku. Rozmarzonym wzrokiem spoglądała na ninje.
- Też chciałbym wiedzieć. Wiele się zmieniło. Odnalazłaś swe miejsce. Odzyskałaś rodzinę. Zostałaś oficjalnie uznana jedyną ocalałą kobietą z klanu Uchiha. A po powrocie nawet nie przyszłaś się przywitać. - W głosie słychać było smutek, a w oczach widać rozczarowanie.
- To nie tak, że nie chciałam, byłam zajęta i zmęczona, a także zagubiona. - Powiedziała na swą obronę. Doprawdy nie zamierzała urazić swego mistrza.
- Zastanowię się czy tobie wybaczę, jeżeli pójdziesz ze mną na spacer.
- Teraz? - Zamrugała niedowierzając w słowa nauczyciela. - W środku nocy?
- Zawsze wolałaś noc od dnia, a może coś uległo zmianie?
- Nie chcę iść na spacer. - Odparła markotnie.
- W takim razie zrób mi kawę. - Nie dawał za wygraną.
- Wpraszasz się sensei, a to jest bezczelne. - Zmrużyła oczy spoglądając sceptycznie na mężczyznę.
- Bezczelne było, gdy jako jedyna zdjęłaś mi z twarzy maskę i odsłoniłaś moją twarz.
- Nie zgadniesz, ale mam ochotę to powtórzyć. - Przebiegły uśmieszek wykrzywił malinowe usta młodej kobiety.
- Jeżeli się postarasz. - Usłyszała w odpowiedzi. - Musiałabyś najpierw wstać z łóżka.
- Sensei wierz mi, że tego nie chcesz.
- Wiem czego chcę.
- Ale nie tego.
- Nalegam panno Kalibara. - Powiedział dobitnie. Jeszcze przez parę minut trwała sprzeczka, lecz nie zapowiadało się na to, że platynowłosy zechce zmienić zdanie. Zrezygnowana dziewczyna odrzuciła kołdrę. Sugerując się życzeniem mężczyzny powoli wstała z łóżka. Miała na sobie... właściwie łatwiej będzie powiedzieć czego nie miała... odpowiedź jest prosta - niczego. Odpoczywała w łóżku zupełnie naga, przykryta jedynie kołdrą. Stanęła przed shinobi roznegliżowana. Dłońmi chwyciła się za biodra. Z nietęgą miną spoglądała na swego mistrza.
- Mitsuko... - Wydukał. Wzrokiem lustrował ciało Kalibary. Długie brązowe włosy swobodnie spływały po ramionach dziewczyny. Piersi jędrne. Ciało zadbane. Pachnące. A do tego zalotne spojrzenie kocich oczu i... ponętne pełne usta.
- Długo jeszcze masz zamiar gapić się na moje ciało? - Zapytała sceptycznie kładąc dłonie na swych biodrach.
- Wybacz. - Speszony odwrócił wzrok dopiero, gdy usłyszał uwagę. Powinien od razu to zrobić, lecz nie potrafił. Czuł, że pragnął spoglądać na ciało swej podopiecznej. Wiedział, że między nimi jest ogromna różnica wiekowa sięgająca ponad 10 lat. Jednakże jej widok. Bliskość... Czuł jak krew szybciej pulsuje w żyłach. Nieokrzesane myśli uderzające o głowę tworzyły jeszcze większe spustoszenie. - N-nie powinnaś spać nago! Jeszcze ktoś mógłby ciebie zobaczyć!
- Yhm... na przykład zboczony sensei? - Powoli podeszła do krzesła na którym wisiał szlafrok.
- Nie zrobiłem tego celowo. - Powiedział szybko, zawstydzony. Jedynie dzięki masce rumieniec nie był zbytnio widoczny.
- Może i nie, ale czerpałeś z tego przyjemność. - Stwierdziła wskazując na krocze mężczyzny, gdzie powstał swoistych rozmiarów namiot. - Teraz chcę zobaczyć twe ciało. - Mruknęła narzucając na ramiona szlafrok.
- Słucham? - Wykrztusił i mimowolnie odwrócił twarz w stronę dziewczyny. Poczuł kolejną falę krwi wzburzoną w żyłach. Pomimo, że Mitsuko miała na sobie szlafrok, to ani myślała go zawiązywać. Dokładnie widział jej nagie piersi, a także idealnie wydepilowane dolne partie ciała.
- Nie chce być stratna, a jeszcze nie miałam okazji obejrzeć ciała mężczyzny. To będzie ciekawe doświadczenie.
- Nie wiem czy to przystoi. - Peszyła go myśl, że ma paradować zupełnie nago przed Kalibarą.
- Przystoi czy nie, to mnie nie interesuje. Wtargnąłeś na posesję mego domu bez zaproszenia. W dodatku wybierając dogodny dla siebie moment, gdzie w rezydencji nie ma moich braci. Ponadto jak wrona w wymalowane wrota, gapiłeś się na moje nagie ciało. Zatem teraz ty sensei wyskakuj z ubrań... wszystkich.
- Nawet maska?
- Nawet maska.
- Widziałaś już mnie bez maski.
- To niczego nie zmienia. Widzisz mnie nagą, to ja nie mogę być gorsza. Grajmy w otwarte karty sensei.
- N-no dobrze. - Widząc, że nie ma zbyt wielkiego wyboru postanowił przystać na propozycję młodej Uchihy. Z reszta i tak nie miał nic do stracenia, a przy odrobinie szczęścia mógł wiele zyskać. Powoli rozpiął kamizelkę. Nim dziewczyna zamrugała zrzucił ją z siebie i chwycił za bluzkę jaką miał pod wierzchnią odzieżą. Niewiele myśląc złapał stanowczo za materiał i zdecydowanie pociągnął zrywając z siebie. Szatynka uśmiechnęła się lubieżnie widząc pięknie wyeksponowane mięśnie brzucha junina.
- Sensei twój tors... - Jęknęła nim zdołała się powstrzymać. Pierwszy raz miała przyjemność obcować sam na sam w pokoju z mężczyzną, który rozbierał się specjalnie dla niej.
- Coś z nim nie tak? - Zapytał zadziornie. Rozpierała go duma widząc jak Mitsuko reaguje na widok jego ciała. Nie mógł doczekać się reakcji młodej Uchihy, gdy tylko dostrzeże jego ciało w pełnej okazałości. Dlatego też nie zwlekał. Szybko zrzucił z siebie sandały. Opaskę. Wolniej zsunął spodnie. Pozostał w samych bokserkach i masce.
- Gorąco... - Wyszeptała wachlując siebie dłonią. Nie mogąc wytrzymać emocji spokojnie opadła na łóżko. W tym momencie mężczyzna zerwał z siebie bokserki. Szatynka wydała zduszony okrzyk zakrywając oczy dłońmi. Hatake zaśmiał się perliście widząc speszoną damę. Zwłaszcza, że to na jej specjalne życzenie musiał wyskoczyć z ubrań.
- Wszystko w porządku? - Zapytał kucając obok kociookiej. - Przerażam ciebie?
- Może troszkę. - Nieśmiało rozchyliła palce dłoni i spojrzała przez szczelinę na mężczyznę. - Sensei Kakashi... - Wymamrotała widząc jego twarz pozbawioną maski. Bez wahania stwierdziła w myślach, że jest o wiele bardziej przystojniejszy ze ściągniętą maską niżeli założoną. - Czy nosisz maskę dlatego, że obawiasz się iż twój urok mógłby odrywać uwagę innych od pracy?
- Zatem uważasz, że jestem przystojny?
- Sensei przecież doskonale wiesz, że jesteś przystojny.
- A ty piękna... - Odpowiedział mocnym stanowczym tonem, jakby wyznał niezaprzeczalną prawdę.
- Ależ sensei... - Wymamrotała czując jak mężczyzna chwyta za jej nadgarstki i odciąga od twarzy. - Zbyt długo czekałem na ciebie. Codziennie podążałem. Pamiętasz jak zaśpiewałaś niegdyś...?
- Szukaj mnie, cierpliwie dzień po dniu
staraj się podążać moim śladem
szukaj mnie bo sama nie wiem już
bo nie wiem kiedy sama się odnajdę... - Zanuciła. - Ależ sensei to oznacza, że... - Jeszcze nigdy nie czuła się tak speszona. Przebywała sam na sam w sypialni z nagim mężczyzną... zaraz... ona też była naga! Czuła jego oddech na sobie. Spoglądała na przystojną twarz i seksownie wyrzeźbione ciało.
- Ciiii nic nie mów. - Pochylił się nad dziewczyną. Dłonią pogłaskał porcelanowy policzek. Napawał się bliskością. Pięknem. Zapachem ciała. Ostrożnie musnął wargami usta swej podopiecznej. Nie był nachalny. Spokojnie podchodził do szatynki. Pragnął z nią być, lecz nie na przekór jej zmysłom. Musiał wyczuć czy ma jakiekolwiek szanse. Obserwował zachowanie. Zamrugała zaskoczona, lecz nie protestowała. Pozwolił sobie na bardziej śmiałe posunięcie. Wsunął język do ponętnych usteczek. Wprawił języki w namiętny taniec. Subtelnie pieścił podniebienie. Nie musiał długo czekać na reakcję Uchihy... Odwzajemniła pocałunek. Wplotła dłonie w platynowe włosy. Przeczesywała palcami. Momentami zdecydowaniej chwyciła. Czuł przeszywające pociągnięcia, które podsycały jego rządzę. Objął Mitsuko w talii i spokojnie przechylił do tyłu, zmuszając aby położyła się na łóżku.
- Kocham cię Mitsuko. - Wyszeptał ku najgłębszemu zszokowaniu dziewczyny. - Nawet nie wiesz jak bardzo jestem uszczęśliwiony z twego powrotu.
- Kakashi sensei...
- Jeżeli masz zamiar nazywać mnie senseiem, to ja także muszę ciebie tak nazywać.
- Dlaczego? - Odparła ogromnie zaskoczona.
- Ponieważ nauczyłaś mnie trudnej sztuki miłości. - Z nieopisaną czułością spoglądał prosto w oczy dziewczyny.
- J-ja nie wiem co powiedzieć. - Wydukała nie wiedząc jak odebrać słowa od tak wiele lat starszego mężczyzny. Z resztą zbyt wiele się działo tej jednej nocy.
- Mów do mnie po prostu na "ty". Dla ciebie moja droga jestem po prostu Kakashi Hatake, właściwie nikt.
- Nigdy nie byłeś dla mnie nikim. Zawsze byłeś kimś wyjątkowym. - Zaprotestowała oburzona.
- I właśnie to chciałem usłyszeć. - Położył dłoń na nodze dziewczyny i zaczął masować, poruszając w górę i w dół.
- Kakashi... - Dotyk mężczyzny sprawił, że doznawała miłych przeszywających dreszczy. - N-nie jestem gotowa. Zrozum spotykamy się po tylu latach. Tak wiele uległo zmianie. Nie postępujmy zbyt pochopnie... Dajmy czas... Nie chce zbyt szybko. Pragnę mieć pewność, że to nie będzie przelotny romans. Krótkodystansowe miłostki mnie nie interesują.
- Ale Mitsuko, me uczucie do ciebie nie jest krótkodystansowe. Tak wiele dni za tobą podążałem...
- Ty to wiesz, pozwól mi także w to uwierzyć. - Poprosiła pokornie, spoglądając głęboko w oczy mężczyzny. - Nie pozwólmy abyśmy wzajemnie z siebie i to całkiem nieświadomie... zadrwili.
- Wygłupiłem się... - Wyszeptał zrezygnowany. Zabrał dłoń z nogi młodej kobiety. Speszony wplótł rękę we włosy.
- Wcale nie. - Zaprotestowała bez chwili zawahania. - Jest późno... za późno na kawę, ale idealny moment na sen. Możemy przecież spać w jednym łóżku.
- Boję się tylko, że nie zdołam się powstrzymać.
- Zaproponowałam, co zrobisz to zależy od ciebie... sensei.
- A ty nadal swoje. - Przewrócił oczami. - Zostaje, ktoś musi o ciebie zadbać podczas nieobecności twych braci.

3 komentarze:

  1. Dziękuję za docenienie, mojej pracy na blogu oraz informuję, że zakładka z bohaterami została uzupełniona. W wolnej chwili również postaram się przeczytać wasze opowiadanie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, w sumie to dla mnie zabawne, że wszyscy dają Kakashiemu młodszą laskę :D Sama go uwielbiam, jak chcesz to zajrzyj do mnie. Ogólnie powiem Ci, że pierwszy raz spotkałam się z blogiem oc, który spodobał mi się od pierwszego rozdziału. Czekam na ciąg dalszy i bardzo proszę o informację o notce na chansu-kakashi.blogspot.com lub na maila. :) Zaciekawiła mnie postać Uchihy, dawno nie czytałam nic o kobiecie z tego klanu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny blog :-) Pierwszy rozdzial i juz wiem, ze bedzie co czytac ;-) Zapowiada sie bardzo ciekawie. Napisane fajnym sposobem i bardzo przyjemnie sie to czyta.
    Poza tym, Kakuzu to moja najulubiensza postać z calego Naruto i podejrzewam, ze jego córeczka moze sie okazac calkiem przyjemna osóbka :-D
    Pozyjemy, zobaczymy, a na razie bede czekac na kolejne zdarzenia :-)

    OdpowiedzUsuń