wtorek, 9 grudnia 2014

Chapter VI

Kiedyś mieszkała z Trzecim. Wiele czasu spędzała w biurze, albo poza miastem na treningach. Mało kto ją widział. Tylko część dorosłych wiedziała o tym kim jest. Teraz z upływem czasu tych osób było coraz mniej. W końcu wszyscy zapomną z wyjątkiem młodszego przyszywanego brata.
Kuśtyk. Kuśtyk. Kuśtyk...
Przez pięć lat udało jej się znów znaleźć powód do tego, aby żyć. Na koniec tego okresu zaczęła się śmiać. Zaczęła się nawet zastanawiać nad tym, czy nie wstąpić do akademii. Lecz fortuna popsuła jej plany. Przez trzy, prawie cztery lata znajdowała się w szpitalu. Mieszkała tam. Nie miała nikogo kto mógłby się nią zając we własnym domu. Poznała nową Hokage. Komi i prawnicy wyjaśnili wszystko. Kobieta zrozumiała. Zawsze istniało niebezpieczeństwo, że nie zgodzi się z wolą swego poprzednika.
Kuśtyk. Kuśtyk. Kuśtyk...
Nie bez powodu trochę ponad dwa lata temu, gdy już w końcu opuściła placówkę medyczną wybrała swoje mieszkanie w tej dzielnicy. Dom stał na granicy z dzielnicą, którą zamieszkiwał niegdyś ród Uchiha. Dziewczyna doskonale wiedziała, że mieszkańcy traktują to miejsce jako nawiedzone. Było wyludnione. Słyszała że wszyscy się stad wynieśli. Dwaj ostatni przedstawiciele porzucili wioskę. Miała ciszę. Spokój. Mogła tu ćwiczyć chodzenie i nikt jej tego nie wytykał. Znała każdy kąt. Miała swoje ulubione zakątki. Pomimo straszniej przeszłości przepadała za opuszczonych domami.
Kuśtyk. Kuśtyk. Kuśtyk...
Dziś po raz ostatni szła główną ulicą. Wiedziała, że rodzeństwo wróciło. Oni oraz ich siostra. Mitsuko Uchiha, o której Komi miała okazję usłyszeć, kiedy jeszcze przebywała w biurze Hokage. Nadal jednak mogła mieć nadzieje na spokojną okolicę. Dużo czasu minie nim klan zacznie się rozbudowywać. A trzy osoby które są zazwyczaj na misjach albo na mieście nie powinno sprawiać większych problemów.
Kuśtyk. Kuśtyk. Kuśtyk...
Zatrzymała się na moment i rozmasowała udo. Dopiero wtedy dalej ruszyła. Lubiła wczesny wieczór. W domach nie paliło się światło także praktycznie niezauważona mogła przemykać tutejszymi ulicami. Nie było również zbyt późno aby jakiekolwiek straszne rzeczy przychodziły na myśl. Zamieszkałą posiadłość starała się ominąć szerokim łukiem. Wiedziała że rodzeństwo może być nieobliczalne i z pewnością nie życzyło sobie, aby ktoś tu się kręcił. A ona była zbyt słaba aby walczyć w jakikolwiek sposób. Wolała unikać konfliktów. Początek formularza

Godzina. Druga. Trzecia. I kolejna. Itachi miał tego dosyć. Mitsuko dostała szlaban, a mimo to uciekła oknem i nie zamierzała się go słuchać, a przecież była dopiero nastolatką i to w dodatku niepełnoletnią. Wystarczająco długo był cierpliwy. Kiedy zegarek wskazał godzinę 20:00 postanowił poszukać siostrę i dać jej taką reprymendę, że przez tydzień nie wyjdzie z domu, albo najlepiej przez miesiąc. Sasuke jeszcze nie wrócił, miał zawitać w domu dopiero około 22:00-23:00. Zatem najstarszy z rodu miał jeszcze czas, aby poszukać siostry. Doskonale wiedział, że brat go poprze i młoda nie mając poparcia będzie zmuszona do posłuszeństwa. Nie chciał mówić jej co ma robić w większości przypadków, lecz były takie, gdzie po prostu musiał interweniować. Chociażby pomiędzy nią a Kakashim. Nie miał nic do Hatake. Wiedział, że jest prawym ninją, ale mimo to zbyt wielka różnica wiekowa dzieliła go i Mitsuko.
W pierwszej kolejności postanowił sprawdzić pobliskie terytorium swego klanu. Wiedział, że przed opuszczeniem wioski, Mitsuko wiele czasu spędziła na tych ziemiach i prawdopodobnie znalazła kilka ulubionych miejsc. Jeżeli dopisze mu szczęście, to właśnie tam ją znajdzie, złorzeczącą na cały świat.
Ku zdziwieniu mężczyzny, nie znalazł siostrzyczki, lecz zamiast tego dostrzegł zupełnie jemu obcą dziewczynę. Widział jak jest schorowana i że kuśtyka. Obserwował ją przez moment. Wolał lepiej poznać owe indywiduum, które szlaja się po rodzinnej spuściźnie klanu Uchiha.
- Witaj. - Podszedł do dziewczyny dopiero, gdy ta zdecydowała się odpocząć na ławce. - Nie często miewamy tu gości. Zapytam wprost. Kim jesteś i czego tutaj szukasz?
Przeniosła swój wzrok na niezbyt przyjemnego osobnika. Pusty wzrok, obojętny wyraz twarzy. Wydawała się być zepsutą marionetką która przez przypadek ożyła. Przez chwile wpatrywała się w tego, który ją zaczepił.
-Sąsiadka - odpowiedziała po chwili wybierając określenie najbardziej odpowiednie ze wszystkich. W końcu jej dom graniczył z dzielnica Uchiha, - spaceruje. - odparła zdawkowo nawet nie wysilając się na dłuższe tłumaczenia. Z powrotem wróciła do obserwowania bliżej nieokreślonego punktu. Trafiła na najstarszego z rodu. A więc nie będzie przyjemnie. Tylko o nim słyszała tak jak i o wszystkich innych. Spodziewała się zatem jak najmniej przyjemnych słów i osądów z jego strony. Lecz niezależnie od tego co mówili ludzie, nie przejmowała się już dawno temu nauczyła się, ze nie ma powodu.
- Spacerujesz po ziemiach należących do Uchiha. Czego chcesz? Po cholerę tutaj węszysz? Skoro wlazłaś na moje terytorium, to lepiej powiedz więcej o sobie, bo zdawkowymi półsłówkami mnie nie zbędziesz. Istnieje też możliwość, abym sam to z ciebie wyciągnął siłą, ale chyba nie chcesz mnie do tego zmuszać.
-To ostatni raz kiedy tutaj przyszłam - odparła ze stoickim spokojem wcale nie przejmując się jego nastawieniem. Nie bała się. Wszelkie groźby spłynęły po niej jak po kaczce. - mieszkałam obok przez ostatnie kilka lat... Przychodziłam tu ze względu na ciszę i spokój - uchyliła rąbka tajemnicy. Nie lubiła dużo mówić. Czasem jednak było to nieuniknione, lecz dla niej samej bardzo męczące. -Nie jestem groźna, nie jestem ninja - dodała niespodziewanie. Nie wyglądała na taką co by kłamała. Była tylko znudzona całą tą sytuacją gdzie przybyły starał się pokazać gdzie jest jej miejsce nie mając najmniejszego pojęcia z kim rozmawia. Lecz czy to miało znaczenie? Nie. - Jeśli masz wątpliwości, idź do Hokage. -przymknęła oczy ignorując jego dalsza obecność.
- Jeżeli chcesz tutaj przebywać, to nie możesz mnie gdziekolwiek odsyłać i masz odpowiadać na każde zadane przeze mnie pytanie. Jesteś gościem na mym terytorium, zatem się zachowuj. - W przeciwieństwie do nieznajomej, która była intruzem, on stanowił władzę niepodważalną owych ziem. Dlatego też miał prawo, a wręcz obowiązek każdego nieznajomego traktować w owy sposób. Z resztą niewiele się przejmował co obca o nim pomyśli. Ktoś taki jak on, kto wymordował cały klan, a potem żył jak banita, niewiele sobie robi z opinii innych. - Chcę znać twe imię i nazwisko, oraz profesję. Skoro nie jesteś ninja, to czym się zajmujesz?
-Jestem...
-Hej! Zostaw moją siostrę! - nagle pomiędzy rozmawiających wpadł nie kto inny a wnuk Trzeciego, Konohamaru. W tym momencie chłopak oszczędził jej tłumaczeń wobec nieprzyjemnego typa. Jeśli był inteligentny, zrozumiał, że bycie siostrą tego szkraba oznacza bycie wnukiem Trzeciego. -Nie robi nic złego! - krzyknął z zacięciem wymalowanym na twarzy. Choć był młodszy to był skłonny jej bronić.
- Nie mogłaś od razu powiedzieć, że jesteś wnuczką trzeciego tylko robisz jakieś wymijające gesty i odpowiadasz półsłówkami? - Przeniósł wzrok na Konohamaru. Obecność chłopca powiedziała więcej niżeli dziewczyna przez kwadrans. - Widziałeś Mitsuko? - Momentalnie zmienił temat. Uzyskał informacje których pragnął i tyle mu wystarczyło. Teraz chciał skupić się na młodszej siostrze, a wiedział, że Konohamaru traktujący Naruto jak brata zna Mitsuko, która od dawna przyjaźniła się z Uzumakim.
-Nic ci nie powiem za to że byłeś niemiły dla mojej siostry- chłopak skrzyżował ręce na piersiach i wystawił język głowie rodziny Uchiha - Beznadziejny z ciebie brat skoro nie potrafisz znaleźć własnej siostry - wytknął mu.
-Kon, idziemy - dziewczyna podniosła się z miejsca. - Jeszcze pan Uchiha zadławi się swym ego jeśli zbyt długo będzie przebywał w naszej obecności.
-Hai~! - nastolatek odwrócił się do blondynki i uśmiechnięty od ucha do ucha podał jej rękę. Zazwyczaj dziewczyna odpowiadała lakonicznie bez żadnych emocji. Uwielbiał jednak kiedy złośliwość brała nad nią górę tak jak teraz. - Odprowadzę cię do domu. A potem ja ugotuję kolację! Tym razem mi się uda i nie spalę ci kuchni - mówił jak nakręcony a Komi tylko od czasu do czasu kiwała głową. Wygląda na to, że dziś wyczerpała swój limit słów.

-Następnym razem jak cię zaczepi spiorę go na kwaśne jabłko! - krzyknął podminowany chłopak wymachując łopatką do gotowania. Drugą ręką trzymał rozgrzaną patelnię, na której smażyły się kotlety. Olej pryskał wszędzie. Kuchnia wyglądała jak pobojowisko. Jak zawsze, gdy za gotowanie zabierał się Konohamaru.
-Nie trzeba - odparła dziewczyna, która znając jego możliwości usiadła w najdalszym kącie pokoju z dala od wrzącego oleju.
-Jestem twoim bratem i nikt nie będzie ciebie dręczył. A już na pewno nie ten... ten...! Argh! Jak zostanę Hokage zmyję mu ten uśmieszek z twarzy.
-Ryż się przypala.
-Co? O nie! Nienienienienienienie! - krzyknął brat wbiegając do kuchni i próbując odratować białe ziarenka. Słychać było jakieś huki, skwierczenie a po pięciu minutach pojawił się młody z czarnymi smugami na twarzy i spaloną ścierką w ręku.- Przeprowadź się do mnie i moich rodziców. Nie będziesz narażona na spotkania z tym głąbem. Tutaj jesteś zbyt blisko ich domów. Nikt w okolicy nie mieszka. Nikt nie pomoże jeśli wydarzy ci się krzywda...- powiedział zatroskany.
-Nie chcę.
-Komi! Martwię się o ciebie.
-Niepotrzebnie.
-Ale nie będziesz już tam chodzić?
-Nie.
-To chociaż zmień dom. Na taki, który nie będzie miał widoku z balkonu na ich rezydencję.
-Nie.
-Jesteś uparta jak osioł. Obecność takiego ponuraka na pewno ci nie pomoże.
-Nie chcę pomocy - minęła kuśtykając chłopca i weszła do kuchni. Z cichym westchnięciem zabrała się za sprzątanie. Jak zawsze to ona będzie musiała coś upichcić. Wiedziała, że eksperymenty brata kończą się tragicznie, ale nigdy nie zabraniała mu próbować.
-Babcia Tsunade umówiła cię na kolejną wizytę do lekarza z kraju wody. Zlikwiduje następną partię blizn. Cieszysz się?
-Jeśli ciebie cieszy.
-Komi, będziesz znów śliczna. Nie to że teraz jesteś brzydka... - pomachał rękoma w obronnym geście - lecz będziesz wyglądała znacznie lepiej. Będziesz w to lato mogła zakładać bluzeczki z krótkim rękawem i krótkie spodenki...
-Zboczeniec.
-Ja? Nie! >,< Komi~!
-Spokojnie... - dziewczyna wyciągnęła potrzebne składniki i już po chwili po mieszkaniu rozeszły się apetyczne zapachy. Trzeba było przyznać że wnuczka miała smykałkę do gotowania. Szło jej to zdecydowanie lepiej niż Konohamaru.
-Ech... idziemy jutro do Naruto?
-Nie chcę.
-Idziesz! I tym razem żadnych sprzeciwów. Ha! To rozkaz!
-Tylko nie narzekaj jeśli nie wyjdzie tak jak chcesz.- wzruszyła ramionami.