środa, 5 listopada 2014

Chapter V

-O...O-ohayo, Komi-san - wydukała Hinata stając przed blondynka i lekko sie przed nia klaniajac. Od razu jej twarz pokrył szkarłatnym rumieniec. Zawsze bardzo sie stresowała. A witanie tej dziewczyny było dla niej dosc trudne. 
-....bry - usłyszała po chwili w odpowiedzi. Troche szybciej niz poprzedniego dnia, to dobrze. 
-Eto.... A ... E... Mo....moze... - stukala o siebie czubkami palcow wskazujących. Ostrożnie podniosła glowe. Jednak rozmowcyni juz nie było. Poszła dalej kustykajac.-Och... Znowu mi sie nie udało. 
-Czemu ty sie na nia tak uparłaś, Hinata?-spytał niezadowolony chłopak w kurtce z kapturem. Na twarzy znajdowały sie kolorowe tatuaze. Obok niego szedł potężnej budowy pies, spokojnie sięgał mu do ramienia. - Orzeciez to odludek, nie jest ninja. 
-Po prostu jej nie znasz, Kiba. Dzis jest w naprawdę bardzo dobrym humorze. 
-Tak, jasne. Jeszcze powiedz ze rozrozniasz te jednakowe "Bry" i odczytujesz z nich humor. 
-Powinam sie ciebie spytac o to czemu ty nie jestes w stanie tego zrobic. W koncu masz zmysły bardziej wyostrzone od moich. 
-Nie mam ochoty sie nia zajmować, mam tysiące innych lepszych rzeczy do zrobienia. 
-Po prostu jej nie znasz. 
-A ty znasz? 
-Pare razy rozmawiałyśmy... Jest naprawdę warta uwagi. Tylko.... 
-Tylko co? 
-Wydaje mi sie byc niezwykle samotna. 
-Hinata, nie jestes matka miłosierdzia. Jesli wybrała odosobniony kat, to jej wybór, ty Bawisz sie z nami. 
-To moze jej chociaz pomożemy.? 
-Hinata! Wez sie w garść - potrzasnal nia lekko trzymając za ramiona - lepiej sie Skupmy na naszym zadaniu. 
-Moze masz racje,,.-ciemnowłosa obejrzala sie jeszcze orzez ramię lecz niejakiej Komi juz nie widziała. Dziewczyna znała historie od rodziców.byla naprawdę nieprzyjemna i podziwiala ze Komi wciaz zyje. Niejedna osoba juz dawni popełniłaby samobójstwo. 
-Hinata!-sprowadził ja na ziemie kolega. 
-Juz idę juz.... - towarzyszka z drużyny pobiegła za nim. 
***
-Yo! Zgubiłaś się w odnowionym mieście? - spytał Kiba z szelmowskim uśmiechem. Akamaru szedł u jego boku i szczeknął coś od siebie. 
-O...o...o... - zaczęła dukając dziewczyna idąca z nim. 
-No wykrztuś to z siebie - klepnął ją w plecy. 
-Ohayo, Mitsuko-san - uśmiechnęła się lekko Hinata - dawno się nie widziałyśmy... - każde kolejne słowo mówiła coraz ciszej. Jak zawsze była chronicznie nieśmiała. 
-Lepiej jej szło witanie dzisiaj innej osoby. Chyba na nią zużyła całą swoją odwagę. Nie przejmuj się. 
- Witaj Hinata-san. - Przyjacielsko uścisnęła Hyuge i pocałowała ją w policzek na powitanie. Szybko odskoczyła od dziewczyny, gdyż ta wyglądała jakby miała zaraz eksplodować. - Ej to ja Mitsuko Kalibara, znamy się ze szkolnych lat. Przy mnie nie musisz być taka nieśmiała, ja nie jestem Naruto czy innym chłopakiem. - Powiedziała optymistycznie. Nie miała zamiaru dogryźć czy ubliżyć, po prostu chciała rozładować napiętą atmosferę i pokazać, że nie musi się jej tak stresować. - Siemanko Kiba. - Chłopakowi przybiła "piątkę" typowo po męsku. - Cześć Akamaru. - Pogłaskała psa po łbie. Nie wiedziała dlaczego, ale zawsze zwierzęta ją lubił, a jeżeli chodzi o samce, to zawsze gdy je głaskała miały rozanielone pyszczki i ziewały z przyjemności. - Właśnie chciałam zrobić rozeznanie. Zobaczyć co się pozmieniało, czy ktoś nowy przybył... Mówisz, że witała się z inną osobą, ktoś kogo znam? 
-Na pewno wszystko jest nowe. W końcu każdy budynek został odbudowany od podstaw po wojnie. Jeśli ktoś przybył to z normalnych mieszkańców. Żaden ciekawy ninja... wszystkich interesujących już przecież znamy, nie Akamaru? 
-Hau! 
-Ale tak poza tym to wszystko stoi na swoich dawnych miejscach. Nawet Ichiraku Ramen czy kwiaciarnia Yamanaki. - Hinata tylko kiwała główką zgadzając się ze wszystkim co mówił chłopak.- nawet cmentarz został już odrestaurowany. Razem odwaliliśmy kawał dobrej roboty przywracając Konohę do dawnej świetności. Tsunade-sama wszystkiego dopilnowała. Potrafiła nie spać z rzędu kilka nocy i dni.... Ledwo się na nogach trzymała. Zaczęła mówić, że bycie Hokage to już nie dla niej. Że jest na to za stara. A Trzeci jakoś nigdy nie narzekał.
- Doskonale wiesz, że Tsunade-sama nigdy nie pchała się do tego posagu. Została wyrolowana i wrzucona bez pytania o zdanie. - Westchnęła ciężko. - Cmentarz... wiele nowych grobów przybyło osób, które znam? Słyszałam, że podobno Jiraya-sama także poległ, mam nadzieję, że to fałszywe informacje i chociaż został poturbowany to cudem przeżył. Teraz po wojnie Tsunade i Jiraya... – Wstchnęła rozmarzając. -  Mogliby stworzyć piękną parę.  
-Nie znaleziono jego ciała. Uznano go za zaginionego. Jeśli w ciągu roku nie wróci jego status będzie "martwy" - odparł poważnie chłopak. - wiele osób zginęło. Każda z nich jest niezwykłą stratą. Szczęśliwie, nasi przyjaciele żyją. 
-Sądzę, że Tsunade-sama jest bardzo dobrym Hokage... Nie chciała nim zostać, ale była jedyną osobą, która mogła poprowadzić naszą wioskę... - odezwała się nieśmiało dziewczyna splatając ręce za plecami. 
-Co powiecie na ramen? Ja stawiam. Czas żałoby minał, powinniśmy zacząć świętować. Poza tym, zaczyna nam się robić ponuro. A normę ponurości dzisiaj wyrobiłem przy znajomej Hinaty. 
-Wc.... - odparła coś niezrozumiale niezwykle cicho. 
-Tak, tak... idziesz z nami? - spytał Mitsuko. 

- Wc? Hinata chcesz iść do ubikacji? Pewnie w knajpie będzie jakaś ogólnodostępna. - Nie spodziewała się, że Jiraya zaginął, lecz to dawało większe szanse na to, że przeżył niżeli informacja o śmierci i dowód w postaci ciała. - Nie zaprzeczam, a nawet powiem więcej... zgadzam się z tym, że Tsunade-sama wykazała się jako idealny hokage, ale uważam, że teraz gdy jest już po całym zamieszaniu, również ona pragnie spędzić odrobinę życia po swojemu. - Przeniosła wzrok na Kibe. - Jesteś pewien, że chcesz mnie zaprosić? To oznacza konfrontację z mymi braćmi, może i nie zrobią żadnej szopki, jak Itachi przy Kakashim, ale i tak pewnie nas nawiedzą, aby sprawdzić co się ze mną dzieje... Sasuke jeszcze nie wrócił, ale przypuszczam, że jeszcze dzisiaj pojawi się w Konohy. 
-N-nie...nie o to mi chodziło.. - zaprzeczyła zawstydzona jeszcze bardziej Hyuga. - Chciałam powiedzieć, że ona wcale nie jest taka ponura.. 
-Hinata - skarcił ją wzrokiem Kiba. 
-Przepraszam! - zacisnęła przestraszona oczy. 
-Nie zrobią mi krzywdy. Lubię cię, ale twoim chłopakiem nie będę. Zaraz.. Itachi odstawił szopkę przy Kakashim? - zainteresował się - zdradź szczegóły. Co ci powiedział Hatake? - objął Mits po przyjacielsku ręką i nasłuchiwał ciekawej historii. 
- Nie wiem czy powinnam to rozgłaszać, to bardzo poufna sprawa. Nie chciałabym, aby stała się tematem przewodnim codziennych ploteczek.  
-Uuu... a wiec jednak coś zaszło pomiędzy tobą a senseiem. To kiedy dostanę zaproszenie na ślub? - zażartował.
-Kiba, nie sądzę by to był najlepszy... – trąciła nieśmiało Hinata.
-Hej... nie zabijam jej tylko sobie żartowałem.. nawet tego już nie wolno?- rozłożył bezradnie ręce. 
- Skąd pomysł na jakiekolwiek żarty odnośnie ślubu mojego i Kakashiego sensei? Przecież to absurdalne. – Mits prychnęła niby pogardliwie, w duchu zastanawiając się skąd Kiba wpadł na taki pomysł. Wiedziała, że Asuma i jego kobieta wiedzą o planach Hatake, ale aby więcej osób o tym plotkowało?  
-To pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy. Czy to źle? Matko, w ogóle odzywać mi się już nie wolno... – Mruknął Kiba.
- Nie ja tego nie powiedziałam. Po prostu masz dobrze wyczulony instynkt i to nie tylko jeżeli mowa o tropieniu. Wybacz Hinata. - Przybliżyła usta do ucha Kiby, aby nikt niepowołany nie usłyszał o czym mówi. - Kakashi sensei przyszedł do mnie, gdy byłam sama w domu... - Po krótce opowiedziała co się działo, oraz o tym, że właściwie zmusiła Hatake do zrobienia striptizu. - Itachi zastał Kakashiego sensei ze mną w łóżku... byliśmy nadzy, ale do niczego nie doszło. I tylko mi się nie wygadaj, bo to tajemnica. 
-Przecież nie wygadam - zapewnił uśmiechając się zwycięsko. Kakashi sensei mało komu chciał się zwierzać, ale Kiba czuł, że jest to w jakiś sposób związane z Mitsuko. Po prostu intuicja mu to podpowiadała. A dziś dostał całkiem niezłą historię - daj znać, jeśli się to rozwinie. Chcę was choć z daleka dopingować. 
- Nie rozpędzaj się amigo. Wszystko w swoim czasie... o ile w ogóle cokolwiek z tego wyjdzie. Chwilowo jest jeden wielki znak zapytania. - Mocno aczkolwiek z wyczuciem uderzyła Kibe w plecy. - To co? Idziemy na ten ramen zanim Naruto zje wszystkie zapasy? Chociaż szczerze powiedziawszy wolałabym chińszczyznę, ale skoro to ty stawiasz, to nie mam zamiaru narzekać. 
-Yosh! Idziemy! - objął przyjaźnie obie dziewczyny. Pociągnął nosem. Polegając na swym węchu, jak zresztą zawsze ruszył w odpowiednią stronę - ramen, ramen - nucił pod nosem. - Wszyscy się już za tobą stęsknili. Na pewno się ucieszą gdy ciebie zobaczą. Powinnaś częściej z nami wychodzić na miasto. Przynajmniej oderwiesz się od nadopiekuńczych braci. 
- A ja stęskniłam się za wami wszystkimi. Chociaż Shikamaru już nadepnęłam na odcisk. - Ciężko westchnęła. - Ale nie chcę aby się angażował i walczył z wiatrakami, to nic mu nie da. - Odchyliła głowę do tyłu. Powoli nastawała noc, a na nieboskłon wychodziły miliardy gwiazd. - A jak wasze sprawy osobiste? Hina jesteś z Naruto? Kiba, a ty przygarnąłeś jakąś kocice? 
-Z...z...z... N.....Na...Na... - to było dla Hinaty zbyt wiele. Pokryła się szkarłatem i omal nie zemdlała. To zdecydowanie oznaczało odpowiedź przeczącą. 
-No co ty? Ja i kot? Przecież byśmy się zagryźli. - zaśmiał się chłopak - ale tak na poważnie, nie. Miałem przelotnie kilka dziewczyn, ale to nic wielkiego. A Hinata wciąż się czai na Naruto. Powiem ci w sekrecie - tu nachylił się do Mitsuko i zaczął mówić szeptem aby tylko ona słyszała - postawiła sobie jakiś dziwny poroniony cel, że wyzna Uzumakiemu swoje uczucia, jeśli wcześniej uda jej się zaprosić jakąś dziwną i szurniętą dziewczynę na wspólne wyjścia. To ma być dla niej jakiś znak, że ma wystarczająco dużo w sobie odwagi. Jak dla mnie to tylko uparcie przesuwa to w czasie bo niemożliwe jest aby ta dziewczyna dała się zaprosić. 
- Ale przecież w trakcie śmierci Hinata wyznałaś Naruto miłość. Także już nie rozumiem. Masz w sobie wiele odwagi. No okej, na pograniczy życia i śmierci, gdzie sądziłaś, że nie masz już ani chwili dłużej na zwlekanie. Ale lalka powiedziałaś "a" powiedz też i "b". Wiem! - Krzyknęła uradowana Mitsuko. - Zorganizujemy dyskotekę na której zatańczysz z Naruto. Co ty na to? - Kalibara wyszczerzyła kły w szczerym uśmiechu, spoglądając na Hinate. - A ty amancie znajdziesz sobie kolejne dziewczyny na przelotny romans... - Pokręciła głowa z dezaprobatą. - Nie wiedziałam, że taki z ciebie pies na baby. - Jak zawsze szczera, perfidna, cyniczna i bezczelna, lecz przy tym promienna i pełna pozytywnej energii. Trzeba poznać młodą Uchihe aby wiedzieć, że pomimo niewyparzonego języka jest doprawdy pozytywną osobą i oddaną przyjaciółką.
-Wykrzyczala wtedy swoje uczucia i jakoś nic z tego nie wyszło. Nadal nie są parą. Także Hinata doszła do wniosku że musi z nim na spokojnie, poważnie porozmawiać bez zbędnego zamieszania w postaci setek znajomych, toczącej się obok wojny, świadomości że w każdej chwili mogą zginąć.... I tak dalej i tak dalej. Wiesz ze Naruto nie ma podzielnej uwagi. Na dyskotece w ten sposób z pewnością sobie nie porozmawiają
-Jesteśmy na miejscu - doszli w końcu do celu swej podróży. Ku jednak zaskoczeniu wszystkich, młody Uzumaki był nieobecny. Sądząc jednak po ilości naczyń, które były postawione do mycia, na pewno jadł tu wcześniej i niedawno poszedł do domu po sytej obiadokolacji.-Dobry wieczór, trzy razy ramen poprosimy ^^ - Kiba przywitał się radośnie z właścicielem barku. 
. - Na dyskotece nie porozmawiają, ale przynajmniej się do siebie zbliżą. Kiba przecież doskonale wiesz jak to będzie wyglądać. Hinata zanim się ze mną przywitała to dwie minuty jąkała. I jak ty chcesz aby pogadała z Naruto? Facetem, którego od lat kocha skrycie? Niby liściki mają sobie pisać? - Mitsuko jak przystało na kobietę jako pierwsza wepchnęła się do knajpy tuż przed Kibą. Przywitała z obsługą po czym zajęła miejsce tuż przy ladzie.
-Wierzysz, ze z nim zatańczy? Zaszyje się w najciemniejszym kącie dyskoteki tak, że nikt nie będzie w stanie jej znaleźć... Widzę ze stęskniłaś się za jeszcze jedna rzeczą. Swataniem wszystkich. - usiadł wygodnie - podziel się ze mną swoja wizja. Kogo z kim widzisz? 
- Nie bawię się w swata tylko chcę dodać Hinacie odwagi. Gdybym mogła, to oddałabym jej część swej przebojowości. Przecież Naruto nie będzie czekał całe życie, aż Hinata się namyśli. - Spojrzała na Hyuge. - Może rzeczywiście napisz list do Naruto, gdzie wyznasz mu wszystko co czujesz? - Przeniosła wzrok na Kibe. - Shikamaru z Temari... o ile jakimś cudem pewna Mitsuko wywietrzeje mu z głowy. – Powiedziała sama o sobie. -  Ciebie Kiba widzę z jakąś kocicą, nie będziecie się nudzić, a miłość przezwycięży wszystko... może okazać się, że to kocica wychowana przez psy. Co do reszty, to nie mam pojęcia. Chwilowo mam w domu dwóch facetów do wyswatania. Nie mogę się doczekać, aż kogoś znajdą i pozakładają rodziny, będę miała spokój. - Powiedziała rozmarzonym głosem. 
-Pff... Chcesz wyswatać braci? -parsknął śmiechem - maja tłumy fanek ale żadna raczej nie chciałaby z nimi być na poważnie. Z całym szacunkiem, ale... No jakoś nie widzę ich w roli kochających mężów i ojców. Prędzej wystraszą potencjalne partnerki jeszcze zanim zacznie się pierwsza randka... Wybacz że psuje ci marzenia. Ale chyba długo będziesz na nich skazana. 
-Proszę bardzo. Trzy razy ramen - córka właściciela wręczyła każdemu z ninja dużą porcje ciepłej zupy z warzywami, kluskami, jajkiem, przyprawami i wieloma innymi pysznymi składnikami. 
-Chciałabyś być z Itachim albo Sasuke?-spytał ekspedientkę prosto z mostu chłopak. 
-Są przystojni, silni, ale. NIE. Poza tym, mam męża - pokazała obrączkę na palcu. 
-Widzisz, Mits. Wyswatanie ich to nie będzie taki prosty zabieg... 
- Kurwa Kiba, kiedy pytasz o to zamężne babki, albo takie których serce skradł inny to wiadomo, że odpowiedź będzie przecząca. Jest wiele, które czeka tylko na ich skinienie. Z resztą ja mam tak samo. Nie jednego mogłabym mieć. Ogólnie jesteśmy popularni pod względem urody, jak i umiejętności. Problem w tym, że oni są cholernie wybredni i aby chcieli z kimkolwiek być to chyba musiałabym przemówić im do rozumu młotem pneumatycznym. Nie kobiety stanowią problem, ale ich własne wybujałe ego. Z resztą nie muszę tobie tego tłumaczyć, doskonale wiesz jakie kolejki się do nich ciągną. Jest z czego wybierać i przebierać. Mam tak samo, mogłabym wybierać partnerów do koloru firanek w pokoju, ale nie o to chodzi... – Zaczęła mieszać pałeczkami zupę. - Gdyby to ode mnie zależało, to zapytałabym Kakashiego czy chciałby być ojcem moich dzieci, pod warunkiem, że odziedziczyłyby nazwisko Uchiha. 
-Jeśli to jest twój jedyny warunek to się zgadzam - padła nieoczekiwana odpowiedź. Właśnie w tym momencie do barku podszedł nie kto inny jak Hatake Kakashi.
-Ka...Ka...Ka...-Hinata nie dokończyła bo zaczęła się zsuwać z krzesła i z uczuciem kręcenia w głowie wylądowała na ziemi. 
-Sensei to zawsze ma rewelacyjne wyczucie! - Kiba mało się nie opluł słysząc słowa mężczyzny, jako że właśnie buzię miał napchana makaronem. 
-I zgadzam się również z tym, ze ego twych braci przekreśla wszystkie kobiety. Ich wymagania są tak sprzeczne, że nie wiadomo o co im tak naprawdę chodzi. 
Mitsuko słysząc głos jonina w trybie natychmiastowym odsunęła miskę z zupą tylko po to, aby nie uderzyć o nią głową, gdy w kolejnej sekundzie przybiła "pieczątkę" czołem prosto w blat. Szkarłatny rumieniec pokrył jej policzki. 
- Za dużo gadam. Niech ktoś mnie zaknebluje. - Powiedziała grobowym załamanym ściszonym głosem. 
- Sensei ty tak na poważnie? - Zapytał wysoki młodzieniec wyłaniając się tuż za Kakashim. Owy młody mężczyzna miał charakterystyczną urodę. Jasnoniebieskie oczy. Blond włosy. A do tego czarne wąsiki na twarzy do złudzenia przypominające kocie. - Nie wiedziałem, że gustujesz w o wiele młodszych. – Z szerokim uśmiechem spojrzał na kelnerkę. - Siostrzyczko poproszę podwójny ramen. - Chciał zrobić krok, lecz nieoczekiwanie potknął się o coś leżącego na podłodze, gdy spojrzał pod nogi, dostrzegł panienkę Hyuge. - Cześć Hinata, dlaczego polerujesz podłogę? Siema Kiba. 
- A ze mną to się już nie przywitasz? - Zapytała grobowym szeptem Mitsuko, która wciąż głową leżała na blacie. 
- Bym to zrobił, ale nie wiem czy mówić do ciebie Uchiha czy Hatake. - Uzumaki znalazł sobie idealny temat do żartów, jednocześnie coraz bardziej dobijając przygnębioną i zawstydzoną Mitsuko. 
-Na...na..Naruto-kun! – Hinata pisnęła czerwona niczym piwonia przesuwając się i w końcu wstając. Pospiesznie usiadła za Kibą, który robił teraz za tarcze oddzielającą ja od młodego Uzumakiego. Biedaczka... Tyle stresu przez samo wypowiedzenie imienia chłopaka, który jej się podobał. 
-Yare... – dpowiedział Kakashi. - To zależy czy panienka Mitsuko sobie żartowała czy mówiła na poważnie - odparł zabierając chłopakowi ramen tuż sprzed nosa. Odwrócił się tyłem do młodych ninja i w kilka sekund spożył zawartość miski. Oddał naczynie zdruzgotanemu blondynowi. 
- Kakashi-sensei! - Wrzasnął donośnie Naruto. Ramen to ulubione danie Uzumakiego. Mógł spożywać to tonami i ciągle było mu mało, ale kiedy ktokolwiek śmiał ruszyć jego porcję wpadał we wściekłość i mógł roznieść wszystko dokoła. - Jak śmiałeś zeżreć mój ramen?! 
- Nie sądziłam, że potrafi być aż tak bezczelny. Rozumiem, że podświadome zmuszanie innych do płacenia za siebie rachunku, czasem mu wychodzi, ale oni robią to z własnej woli, totalnie zmanipulowani jego intelektem, ale aby zabrać ramen Naruto i zeżreć? - Wydukała zszokowana Mitsuko. 
- Nie miałem zamiaru się z tobą dzielić! Mogłeś sobie zamówić, sensei! - Ryknął Uzumaki napierając na Kakashiego. Z jednej strony Hatake był jego mistrzem, z drugiej intruzem który zjadł jego ramen. Miał ochotę roznieść go na strzępy, ale jednocześnie się powstrzymywał. 
- Naruto! - Tuż przed Kakashim wyrosła Mitsuko, w dłoniach trzymała nowo zrobiona porcję ramen. - Nie wściekaj się, to na mój koszt. - Uśmiechnęła się zakłopotana, jednocześnie nieznacznie opierając się plecami o Hatake, który stał tuż za nią. 
- MITSUKO! - Wrzasnął w stronę dziewczyny. 
- Podwójna porcja Naruto. 
- Ty wiesz jak mnie uspokoić. - Zadowolony Uzumaki usiadł przy barze i zaczął jeść posiłek, delektując się każdym kęsem. Młoda Uchiha nieznacznie zsunęła się na kolana wydając krótkie ale pełne ulgi "uff".
-Było przepyszne. Jak zawsze, tylko tutaj można dostać najlepszy ramen w mieście - sensei z niewinnym wyrazem twarzy usiadł przy barze - teraz ty, Mitsuko nie masz nic do jedzenia. Co powinniśmy teraz zrobić? - nauczyciel zadumał się drapiąc w tył głowy - wiem! Ramen dla panienki proszę - złożył zamówienie- to za to, że musiałaś poświęcić swój aby uratować mnie, biednego jounina, przed rozerwaniem na strzępy przez wściekłą lisią bestią.
- Nie, nie, proszę się nie fatygować, ja i tak jestem już najedzona. - Odparła zgodnie z prawdą dziewczyna. Wszakże zjadła większą część porcji jaką postawił jej Kiba. 
- Nie martw się Mits, mogę zjeść twoją porcję. - Zapewnił Naruto odkładając na bok pusty talerz. 
- I wszystkich innych przebywających teraz w barze, także? – Kalibara zapytała sceptycznie unosząc brew do góry. 
- Jeżeli nie mają ochoty, to nie pogardzę. - Wyszczerzył kły w szczerym uśmiechu. 
- Tak właściwie to czemu to miało służyć Kakashi-sensei? - Chwilowo zrezygnowała ze zwracania się do Kakashiego na "ty", zwłaszcza że sam mówił o niej "panienka". - Zjadłeś posiłek Naruto, tylko po to aby po sekundzie zamówić ramen? 
- Tak właściwie to miał nadzieję, że teraz odmówisz bo chciał zaprosić ciebie na kolacje do eleganckiej restauracji. - Mruknął Naruto sięgając po kolejną porcję zupy. 
- Słucham? - Wydukała totalnie zaskoczona. 
-Naruto, Naruto co ja mam z tobą zrobić? – Kakashi oparł głowę na dłoni, a jego ręka opierała się łokciem o barek - nie można tobie powierzyć żadnej tajemnicy bo zaraz wszystko wypaplasz. Będę sobie musiał znaleźć innego pomocnika, a tobie cofam obiecany ramen za który miałem płacić przez miesiąc. I co ja teraz zrobię? Zostałem postawiony w bardzo niezręcznej sytuacji... 
-Kaka...shi-sensei... Mitsuko-san... - zdezorientowana Hinata oparła się głową o stół. Sama już nie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi. 
-Zaproś ją sensei – Odparł z dzikim błyskiem w oczach Kiba - A my zajmiemy się jej braćmi. Wyciągniemy ich na jakąś imprezę czy coś... Zaprosimy jakieś dziewczyny, może zajmą się nimi przez trochę - wypalił Inuzuka.
- Kakashi-sensei! Nie ważne czy poszło po twej myśli, ważne aby zakończyło się powodzeniem. - Odparł oburzony Naruto. Przecież tak łatwo nie zrezygnuje z miesięcznego darmowego karnetu na ramen. 
- Bardziej niezręczna sytuacji była w nocy. - Mruknęła Mitsuko, Kakashi z pewnością pojmie, że młoda miała na myśli striptiz, a później przyłapanie przez Itachiego, kiedy to spali razem wtuleni wzajemnie w swe nagie ciała. - Nagle Kiba chcesz robić imprezę, a jak ja zaproponowałam to nie byłeś tak pozytywnie nastawiony. - Prychnęła gniewnie. - Ha! I znowu wyszło na moje. - Stwierdziła pewnie. - Niedługo cała Konoha będzie plotkować na temat mój i Kakashiego-sensei.  
-Uważaj, ściany mają uszy...Sama powiedziałaś to na głos więc nie zdziw się jeśli jutro usłyszysz sto wersji historii o sobie i sensei! - stwierdził radośnie Kiba. - Chcę wam dać szansę, także... Naruto! Musimy przeprowadzić akcję unieszkodliwienia braci Mitsuko na calutką noc! 
-Ekhem... czy mam tu jeszcze coś do powiedzenia? – Chrząknął Hatake usiłując zabrać głos, lecz szybko został zakrzyczany.
-Nie! - zatarł ręce ninja od psa. - Mój kompanie, musimy ustalić szczegóły - przysiadł się bliżej Uzumakiego - Hinata, pomożesz nam, prawda? 
-Ja...ja...? No nie wiem... 
-Oczywiście , że pomożesz! 
-No cóż, nie da się nic ukryć.. niespodziankę diabli wzięli. Ale może jednak dasz się zaprosić na kolację? Pojutrze wieczorem? - zaproponował Kakashi. 
- I co z tego, że powiedziałam to na głos? Sam fakt, że sensei zaprasza w publicznym miejscu swą podopieczną na kolację jest wystarczającym powodem do plotek. - Zaniepokoiła się słowami Kiby "na calutką noc"? Czy on myślał, że po kolacji dojdzie do czegoś więcej? Czy Hatake właśnie do tego dążył. - Nie chce żadnych podtekstów, kolacja to posiłek, a nie przechodzenie do powiększania klanu... 
- Dokładnie, nigdy nie wiadomo co Kakashiemu-sensei chodzi po głowie, skoro czyta takie książki. - Mruknął Naruto. 
- Ale na samą kolację mogę się zgo... - Zamilkła, gdyż płachta służąca za drzwi poruszyła się, a do środka wszedł nikt inny jak... 
- Sasuke! - Wydarli się jednocześnie Mitsuko i Naruto. 
- Witaj w domu. - Powiedziała młoda Uchiha uśmiechając się promiennie. Jednocześnie miała nadzieję, że nie słyszał wcześniejszej rozmowy, ani że Itachi nie zadzwonił do niego ze skargą, że nie wzięła ze sobą komórki. Potrzebowała chwili odprężenia, a komórka była jak elektroniczna smycz. 
-Hej, młoda - poczochrał ją po głowie - Sensei, wyglądasz na winnego. Kiba, Naruto, Hinata cokolwiek planujecie porzućcie to. Młoda, nie wzięłaś komórki. Itachi dzwonił. Naruto, powiedz swojemu przyjacielowi Konohamaru że ma się bardziej odpowiednio zachowywać wobec naszej rodziny - młody Uchiha od razu po wejściu zaczął wypowiadać swoje dyrektywy - raz ramen - usiadł przy barze pomiędzy Mitsuko i Kakashim a po chwili dostał ciepłą miskę zupy. - to na co właśnie chciałaś się zgodzić? Proszę, kontynuujcie rozmowę. 
- Słyszeliście to co powiedział? - Mitsuko rozejrzała się po towarzystwie. - Bo ja zgubiłam się przy "nie wzięłaś komórki" później słyszałam tylko "bla bla bla". A najbardziej zabawne jest to, że mówisz do mnie młoda, ledwo rok różnicy, a zachowujesz się jakby dzieliło nas co najmniej 20 lat. Byliśmy w jednym zespole i wiem co mam robić... Z resztą... - Z gracją odrzuciła włosy do tyłu. - Czy ja kiedykolwiek się ciebie słuchałam? Nie słuchałam i teraz też nie zamierzam, dlatego też bez względu co powiesz mam zamiar iść pojutrze na imprezę i wrócić bladym świtem, prawdopodobnie w szampańskim stanie jak i nastroju. Jedyne co możesz zrobić, to iść ze mną, bo powstrzymać mnie nie zdołasz. To z resztą u nas rodzinne. 
-Coś mówiłaś? – Uniósł brew do góry spoglądając na siostrę. - Obawiam się że mamy podobny defekt i słyszymy "bla bla bla" przez większość wypowiedzi drugiej osoby. - odpowiedział wciągając kluski - Nie mam zamiaru cię zatrzymywać. Itachi się tym zajmie. Może trochę się przy okazji rozerwie. Z pewnością będzie szczęśliwy, że może zostać twoim cieniem pojutrze. To kto organizuje imprezę i z kim idziesz? - Kiba i Hinata bez zawahania wskazali na Kakashiego. - Idziecie do klubu dla starszych pań pograć w brydża? - wykpił towarzystwo. 
-Sasuke-kun, taki stary to nie jestem - wtrącił się nauczyciel. 
-Sensei, co do twej mentalności mam wątpliwości. Bardzo dobrze, postanowione. Itachi będzie wam towarzyszył, a potem zabierze Mitsuko do domu. Zaraz go o wszystkim poinformuje - wyciągnął komórkę. - Itachi? Znalazłem ją - odezwał się, gdy tylko brat odebrał telefon. 
- Katon! - Nim bracia porozmawiali, telefon wybuchł w dłoni Sasuke. Mitsuko zwęziła niebezpiecznie oczy. - Nie potrzebuje opiekuna, sama doskonale dam sobie radę, a wy nie musicie się za mną szlajać! Czemu marnujecie mi życie towarzyskie zamiast zająć się własnym? W ten sposób nie odbudujecie klanu! 
-Mamy młodszą siostrę którą musimy się zajmować. Odbudowa klanu nie musi zacząć się już teraz. - odrzucił resztki swojego telefonu - spokojnie, porozmawiamy o tym gdy wrócimy do domu - zapłacił za swoją pracę - Kakashi-sensei, płacisz za resztę - poinformował go młody Uchiha. 
-Tak! - ucieszył się Kiba. - Naruto, idziemy, musimy ustalić szczegóły. 
-T-tak.... - poparła go nieśmiało Hinata. Będzie miała wreszcie okazję popracować trochę z Uzumakim. 
-Och, jak zwykle płacę ja - rozłożył ręce Hatake ale wyciągnął pieniądze bez mrugnięcia okiem. 
-Mits, idziemy - Sasuke stanął obok siostry - podobno mieliśmy intruza. Trzeba się więcej dowiedzieć od Itachiego - powiedział cicho do dziewczyny. Nikt inny go nie usłyszał. 
- No to na co czekasz? Już powinieneś pogadać o tym z Łasicem. Znając życie i tak nie pozwolicie mi się wtrącić do rozmowy i wyślecie do pokoju. Tutaj jest mi dobrze. Przyjdę, kiedy uznam to za stosowne. A przy Kakashim-sensei nic mi nie grozi. Przecież wiesz jak doskonale dba o swych podopiecznych. 
-Ta sprawa akurat ciebie też dotyczy. Teraz masz rodzinę, z którą mieszkasz. Czy ci się to podoba czy nie, wracasz ze mną - odwrócił się- A Kakashi-sensei wraca do siebie bo bladym świtem wyrusza na misję wraz z grupą ANBU, czyż nie? 
-No... ta... jak to jest że ty zawsze wszystko wiesz?  - Hatake skwasił się nieznacznie, lecz przez maskę nie było widać jego grymasu.
-Jestem z klanu Uchiha, nie zapominaj się sensei. Idziemy. Spotkasz się z nimi jutro. Jutro też jest dzień - pociągnął dziewczynę za sobą nie zważając na to, że się szarpała gryzła i kopała. Na nic nie zwracał uwagi. Przez te lata gdy była z nimi banitą poza miastem zdążył się już do tego przyzwyczaić. 
- Przestań mnie w kocu traktować jak dziecko! - Warknęła boleśnie nadeptując Sasuke na stopę. - Jesteś ode mnie starszy jedynie o rok. Nie musisz się tak puszyć. Odkąd pamiętam sama musiałam radzić sobie w życiu. Teraz po latach chcecie zrobić ze mnie dziecko, ale to jest bezcelowe. Dawno temu dorosłam! 
-Ale zachowujesz się jak dziecko, deptanie po stopach rodzeństwa nie jest dorosłym zachowaniem. Wiesz jaka jest różnica tego roku? Ja jestem pełnoletni... ty jeszcze nie. A teraz nie marudź... Itachi! - dostrzegł brata na horyzoncie - znalazłem ją. Twoim zadaniem jest teraz doprowadzenie jej do domu - oddał siostrę w ręce starszego Uchihy. - I jak? Wiadomo coś więcej na temat intruza? 
- Wiesz dlaczego po tobie deptałam? Bo zadawałeś mi ból ciągnąc jak worek ziemniaków. Następnym razem potraktuje ciebie jakimś jutsu! - Warknęła gniewnie. - I przestańcie mnie sobie przekazywać z rąk do rak jak jakąś rzecz! 
- Milcz gówniarzu, bez pozwolenia wyszłaś i zniknęłaś.  – Itachi skarcił siostrę srogim tonem.
- Jakoś nigdy nikogo nie musiałam pytać ani informować. 
- Dobrze wiesz, że to uległo zmianie odkąd pojawiłaś się w Akatsuki. Chyba nie chcesz, abym ściągnął Kakuzu jako twego osobistego opiekuna? Po miesiącu będziesz miała dosyć. Chociaż może to i dobry pomysł. 
- Kakuzu w roli niani? Wątpię, aby na to przystał. – Prychnęła odwracając wzrok. 
- Jesteś jego córką, dla ciebie zrobi wyjątek. – Podał niepodważalny argument Itachi. Mitsuko momentalnie ucichła, nie miała zamiaru kontynuować rozmowy. Doskonale wiedziała, że brat w tym momencie mówi słusznie. Kakuzu chętnie wprowadziłby się do ich rezydencji, a wówczas miałaby przechlapane. 
- Co do intruza, to podobno córka trzeciego. Nie znam jej, ani wcześniej nie widziałem. Możliwe, że ją zaadoptował, a może jest nieślubnym dzieckiem... Trzeba się tego dowiedzieć. Lubi tutaj przychodzić na spacery. A jej dom widać z naszej rezydencji... Sasuke czy nasza mała siostrzyczka nie była w towarzystwie Kakashiego? 
-I taką aferę zrobiłeś o córkę Trzeciego? – Zapytał zaciekawiony Sasuke. - Przedstawiłeś to tak jakby co najmniej tuzin niebezpiecznych ninja zaatakowało nasz dom... Itachi, nie przyznawaj się, że boisz się jednej dziewczynki...- uderzył się lekko, otwartą dłonią w czoło - Była na ramenie z przyjaciółmi. Planują jakieś przyjęcie. Jej pytaj o szczegóły. - Póki co Sasuke nie powiedział całej prawdy. Miał zamiar mieć jakiegoś haka na Mitsuko. Chociaż maleńkiego i przez krótką chwilę. 
- Nie przeginaj mały braciszku. Nie znamy jej, a kręci się po naszych ziemiach. Ty i ja sobie poradzimy, ale Mitsuko. - Spojrzał w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała dziewczyna. Rozejrzał się bacznie dokoła. Nie wiadomo kiedy zniknęła i nie było jej w zasięgu wzroku. - Przysięgam, że ta gówniara ma dożywotni szlaban! – Krzyknął gniewnie Łasica.
-To ty jej teraz miałeś pilnować - Sasuke czuł się rozgrzeszony - nie było nas ładne parę lat. Nie znamy wielu osób z tego miasta. Nie rób wielkiej awantury o to, że ktoś się przeszedł ulicami wyludnionej i porzuconej przez nas dzielnicy. Szczególnie, że jeśli tak jak mówisz, to córka trzeciego. Jeśli chodzi o szukanie Mitsuko, dzisiaj sobie odpuszczam. Jestem już zmęczony po misji - ziewnął zasłaniając usta - wracam do domu. Miłej nocy.
- Wnuczka czy nie wnuczka, hokage czy też nie, obcy nie maja prawa szlajać się po naszych ziemiach. Zwłaszcza tacy jak ona. - Zlustrował brata wzrokiem. Sasuke zdecydowanie stał się zbyt miękki. Itachi podejrzewał, że to dzięki Mitsuko. Wcześniej taki nie był. Mściciel, który przeganiał nieproszonych gości. Wiecznie gotowy do walki. A teraz? Nie poznawał go. Sasuke przeszedł ogromną przemianę wewnętrzną. Mitsuko chociaż uważana za dziecko już jako mały szkrab zdołała dojrzeć mentalnie. Tylko on - Itachi nie potrafił zacząć spokojnego życia. Czuł się odpowiedzialny i wszędzie szukał wroga. Wolał chuchać na zimne, niżeli pozwolić aby po raz kolejny jego ród się sparzył. 
- MITSUKO! 
- Jestem tutaj braciszku. - Usłyszał cichy głos i poczuł jak coś małego wtula się w jego szyję. - Chcę spać. - Zaszumiało piórko znajdujące się na ramieniu głowy rodu Uchiha.