sobota, 17 maja 2014

Chapter II

     Z lekkim trudem pochyliła się i położyła kwiaty na grobie trzeciego Hokage. Usiadła na ławeczce wpatrując się w zdjęcie zmarłego. Nic nie mówiła, lecz dużo rozmyślała. Poprzedniego dnia minęła kolejna rocznica od chwili jego śmierci. Lubiła tu przychodzić. Pobyt tu ją uspokajał. Nigdzie nie musiała się spieszyć, nikt niczego od niej nie chciał. I tylko boląca noga nie pozwalała jej całkiem odpłynąć w senne marzenia. Kiedyś było inaczej. Nie chodziła tak jak dziś lekko przygnębiona. Nawet tu nie mieszkała. Pochodziła z wioski położonej daleko na południe, na dużej wyspie. Wywodziła się z innego kraju, rodu... Miała ze sobą opaskę obcą tutejszym ludziom. Choć teraz należała do tej społeczności to wciąż ze sobą nosiła ochraniacz na czoło przepasany przez biodro. Kiedyś wzbudzał spore zainteresowanie pośród mieszkańców. Teraz się przyzwyczaili i o nic już nie pytali. Zamknęła oczy, wsłuchując się w szum wiatru.

-Kochanie, chodź na obiad - z domku wyjrzała jasnowłosa kobieta. - pobawisz się za chwilę. Twoje zabawki nie uciekną.
-Ale mamo - naburmuszyła się dziewczynka - właśnie jest najlepsza część! Potem zapomnę, co miało być dalej!
-Na pewno będziesz pamiętać. Chodź, szkrabie. Zupa wystygnie... - w końcu mała dała się nakłonić, aby wejść do mieszkania. Z roześmianą buzią usiadła na wysokim stołku, obok starszego od siebie chłopaka.
-Mamusiu, pójdziemy dziś wieczorem oglądać świetliki?
-Możesz je oglądać codziennie ze swojego okna.
-Wolę iść nad staw... Tam lepiej wszystko widać - dziewczynka zrobiła niewinną minę.
-Jeszcze zobaczymy dobrze? I ja i tatuś mamy jeszcze trochę pracy.
-Hai~ - przyjęła do wiadomości usatysfakcjonowana odpowiedzią. Wreszcie zaczęła jeść ciepły barszcz. Przysłuchiwała się temu, co mówili pozostali. Chciała być już duża. Zacząć ćwiczyć jak jej brat. Raptem kilka dni wcześniej pokazano mu pierwsze ćwiczenia, które miał wykonywać, aby zostać ninja. Ona też chciała.

     Właśnie... chciała. Tego wieczoru pojawił się ktoś z oddziału specjalnego i poprosił kobietę, aby uczestniczyła w misji. Mała nie poszła na świetliki. Nie zobaczyła też już więcej swojej matki. Według przekazanych informacji, zaginęła na misji. Miała wtedy cztery lata. Życie jednak toczyło się dalej.

     Dzięki zaangażowaniu ojca i brata nie przeżyła tak bardzo braku swej rodzicielki. Nauczyła się żyć bez niej. Wciąż była uśmiechniętym dzieckiem. Zaczęła się uczyć prostych ćwiczeń i technik. Obserwowała jak rozwija się nauka brata. Czasem zostawali tylko we dwoje, gdy ojciec szedł na misje. Dawali sobie radę. Nie płakała. Nie narzekała. Zaakceptowała nowy stan rzeczy. Do czasu...


-SETH! - krzyk małej dziewczynki rozniósł się po wiosce. Nikt jednak nie zdążył zareagować. Jak grom z jasnego nieba spadł na wszystkich atak zupełnie obcych ludzi. Nie byli w stanie się bronić. Mała mieścina posiadała zbyt mało ninja, aby poradzili sobie z napastnikami. - Seth... - złapała ciało upadającego chłopca. Jego pierś przeszył pocisk rozrywając klatkę piersiową na strzępy.
-Uciekaj.. - wycharczał ostatkiem sił dławiąc się krwią.
-Nie zostawię cię! - zacisnęła piąstki na ramionach brata. Za późno. Jego duch już opuszczał ciało. Zdruzgotana nie wiedziała co ze sobą począć. Chciała walczyć, bronić najważniejszych dla niej osób. Lecz była tylko małym dzieckiem. Co mogła zrobić siedmiolatka? Zginie naprawdę bardzo szybko. - Co robić... co robić...? - powtarzała z trudem powstrzymując łzy. Słyszała odgłosy z wioski. Kolejni mieszkańcy milkli. Zwycięstwo obcych było nieuniknione.
-Huh? A kogo my tu mamy? - jeden z napastników dopatrzył się rodzeństwa w ogrodzie. Przestraszona dziewczynka odskoczyła od niemal martwego już chłopca. Kierowana instynktem wbiegła do domu. - Wiem gdzie jesteś! Nie uciekniesz przede mną! - nawoływał. Nie miała zamiaru oddać się w jego ręce. Złapała kilka zwojów i wrzuciła je do plecaka. Ślizgiem wpadła do pokoju ojca. Z pewnością był gdzieś na zewnątrz pośród walczących.
-Szybciej... szybciej... - wsunęła się pod łóżko i ze skrytki z podłogi wyciągnęła pudełeczko. Nagle ktoś siłą wyciągnął ją za kostkę.
-Nie! - pisnęła przestraszona.
-Znalazłem cię~! - zaśmiał się szyderczo mężczyzna. - Bądź grzeczna, a może zabije cię bezboleśnie... hmm... co tam masz? - sięgnął ręką w stronę pudełeczka.
-Zostaw mnie! - wierzgnęła. W jej ręku znalazł się kunai, którym zaatakowała osobnika. Zaskoczony wypuścił ją. Z głuchym łoskotem upadła na podłogę. Nie było jednak czasu na płacze. Podniosła się najszybciej jak tylko potrafiła i biegiem wybiegła z domu.
-Wracaj tu, ty bachorze! - do jej uszu dobiegły nieprzyjemne groźby. Każda kolejna okraszona była przekleństwami.
-Uciekaj! - dziewczynka obejrzała się słysząc znajomy głos ojca. Skręciła w jego stronę. Tuż obok niej przeleciała kula ognia. Musnęła ją lekko w policzek. Czuła niezwykłe ciepło. Zaraz potem pocisk uderzył w dom. Konstrukcja wybuchła paląc żywcem mężczyznę, który znajdował się w środku.
-Tato! - ostrzegła rodziciela przed niespodziewanym atakiem. Zatrzymała się w pół kroku. Kawałek dalej leżał jej brat skąpany we krwi. Zareagowała intuicyjnie dobiegając do jego ciała i brudząc dłoń w jego krwi. Pieczęcie znała na pamięć - Kuchiyose no jutsu! - z determinacją wymalowaną na twarzy uderzyła otwartą dłonią o ziemię. Nie była pewna, czy to zadziała. Jednak ciemne znaki pieczęci rozeszły się promiennie od ręki, a chwilę później pojawił się rajski ptak o kolorowym upierzeniu. Szeroko rozłożył skrzydła. Długi ogon dzielił się na dwie części. Na głowie miał pióropusz, szmaragdowe oczy spojrzały na przywołującego. Nie dostrzegł jednak tej osoby, której się spodziewał.

-Frie~! - zaśpiewał żałośnie widząc chłopca kawałek dalej.
-Milo... Milo, proszę, zabierz nas stąd! - krzyknęła błagalnie. Przywołane stworzenie pochyliło się nad chłopcem. To był jego pan, to przy nim powinien trwać - MILO! - ptak odwrócił potężny łeb w jej stronę. Powinien ratować tylko jego, lecz... opuścił skrzydło w kierunku dziewczynki. Nie czekając wspięła się na jego grzbiet podczas gdy, stwór ujął w swą łapę bezwładne ciało dziecka. Powoli zaczął wzbijać się w powietrze młócąc skrzydłami. Znajdowali się coraz wyżej. - Gdzie tata? - gorączkowo rozglądała się po polu walki szukając tylko tej jednej konkretnej osoby. Rajski ptak zaczął się oddalać starając uratować rodzeństwo.
-Jestem - w powietrze wystrzelił mężczyzna. Przysiadł na grzbiecie stworzenia - Kochanie, posłuchaj mnie. Cokolwiek by się nie stało, nie oglądaj się za siebie i nie wracaj. Musisz przeżyć, rozumiesz mnie?
-Tak tato...
-Udaj się do wioski Liścia, do Konohy. Zaopiekuje się tobą trzeci Hokage. Jest mi winien przysługę...
-Tam są! - rozległy się w dole nawoływania napastników. Wszyscy inni mieszkańcy wioski byli już martwi. Raz po raz w kierunku lecących puszczane były kolejne pociski i bronie. Dziewczynka pisnęła, kiedy jedno z ostrzy przecięło jej policzek. Inne wbiło się w bok.
-Obawiam się że nie mogę z wami teraz lecieć dalej - uśmiechnął się smutno mężczyzna. - Kocham was - pogłaskał ją po główce. - Bądź dzielna, wszystko będzie dobrze... - ucałował ją w czoło, a potem zeskoczył z grzbietu. Musiał walczyć z napastnikami. Inaczej żadne z nich nie przeżyje. A najważniejsze dla niego były dzieci. Jedynym sposobem było zatrzymanie pościgu najdłużej jak to tylko możliwe.
-TATO! - zawyła rozpaczliwie mała widząc, jak ten znika pośród drzew. Milo przyspieszył. Każda sekunda była niezwykle ważna.

     Po policzku młodej dziewczyny spłynęła pojedyncza łza.


     Dotarła do wioski. Ptak zrzucił ją przed bramą Konohy a potem zniknął z bratem. Nie miała pojęcia, co się wtedy wydarzyło. Stwór nigdy więcej potem nie dał się przywołać. W jego miejsce pojawiały się tylko inne mniejsze ptaszki. Lecz po kolei. Zgodnie z tym, co powiedział jej ojciec udała się do Hokage. Starszy mężczyzna zrozumiał. Wysłał oddział do odległego kraju ze świadomością, że prawdopodobnie jego dawny znajomy już nie żyje. Dziewczynka trafiła do szpitala. Nie miała poważnych obrażeń. Szybko doszła do siebie. Nie potrafiła się jednak odnaleźć zbytnio w nowym, zupełnie obcym jej środowisku. Niemo zgodziła się na propozycję lidera wioski, aby zaadoptował ją i została jego wnuczką. To już nie miało wtedy dla niej większego znaczenia. Straciła całą swoją rodzinę.
     A potem pojawił się Konohomaru. Stopniowo stawał się jej młodszym bratem. To dzięki niemu otworzyła się bardziej na świat. Pomagała mu trochę w treningach lecz nigdy na poważnie nie wykorzystywała swych umiejętności. Nie chciała. Nauczyła się jednak być wdzięczna Hokage za opiekę jaką nad nią roztaczał. Był naprawdę wyrozumiały. Wiele dla niej zrobił. Zaczęła się przyzwyczajać do swej przybranej rodziny. Miała cichą nadzieję, że to właśnie teraz odnajdzie spokój i ukojenie.
     Nie uczęszczała do akademii. Nie była w żadnej drużynie. Większość czasu spędzała u boku dziadka. Lubiła czytać w jego towarzystwie. Pomagała, jeśli to było tylko możliwe. Czuła się przydatna. Na twarzy pojawiał się od czasu do czasu szczery uśmiech. Naprawdę, zaczynała to miejsce nazywać swoim nowym domem. Miała też nadzieję, że gdzieś tam z nieba czuwa nad nią jej rodzina.
     Było pięknie.
     Zbyt pięknie.
     Aż nadszedł dzień, gdy Trzeci został zabity.
     Walczyła wtedy z napastnikami i omal nie zginęła.
     Wyła z rozpaczy, gdy usłyszała o śmierci Hokage. Jedyną osobą, która była wtedy w stanie do niej dotrzeć był Konohamaru.
     Nakłonił ją, aby żyła. Aby starała się odzyskać swoje zdrowie. Rehabilitacja była ciężka. Miała uszkodzony kręgosłup, zmiażdżone prawie wszystkie kości. Dopiero po trzech latach stanęła na nogi i zaczęła poruszać się o kulach, odstawiając na bok wózek inwalidzki. Wiele czasu spędzała w szpitalu. Do domu praktycznie nie wracała. Cmentarz omijała szerokim łukiem idąc tam tylko kilka razy do roku.

     Po długim czasie pogodziła się jednak ze swoją stratą. Zamknęła się jednak na świat, wpuszczając do niego tylko swego przybranego młodszego brata. Nie chciała mieć znajomych. Obawiała się, że skończą tak samo jak wszyscy członkowie jej rodziny. Wyciszyła się. Wyleczyła na tyle na ile to możliwe. Po wypadku wspomnieniem zostały pojedyncze blizny i lekkie utykanie na jedną nogę. Naprawdę, zrobiła niezwykłe postępy w ciągu kilku lat. Wiele osób by nie przeżyło takiego wypadku.
Zaczęła chodzić na cmentarz. Stało się to jej rutyną. Podczas wojny zaś pomagała z boku nie biorąc czynnego udziału w walce. Od momentu śmierci Trzeciego nie walczyła i korzystała tylko z dwóch jutsu. Oba były przyzywające. Jedno, przywoływało stworzenie z którym pakt zawarł jej brat, drugie stworzenie z którym ona sama podpisała umowę. Z jakiegoś powodu ptak uznał ją za nowego właściciela. Prawdopodobnie chodziło o więzy krwi. Niczego konkretnego jednak nigdy jej nie powiedział.

     A teraz... siedziała tu, jak zwykle z boku obserwując wydarzenia w wiosce. Łza wyschła na jej policzku. Oderwała się od przeszłości. Podobno do wioski wróciło trzech przedstawicieli klanu Uchiha. Wyczuwała, że sytuacja jest dość napięta. Niektórzy sie cieszyli, inni złorzeczyli. A jej było to obojętne. Nigdy nie brała w tej historii czynnego udziału. Wiedziała mniej więcej jak wygląda Mits, Sasuke i Itachi. To jej wystarczyło. Świętowano także powrót innych ninja. Naruto, Sakura, Ino, Hinata, Neji... i wielu, wielu innych. Teraz, gdy wojna wreszcie się skończyła mogli zacząć normalnie żyć. Tak... zacząć wszystko od początku. Więc może i dla niej zacznie się jakiś nowy początek?
 

2 komentarze:

  1. Bardzo smutny rozdział... Ale wiele się w nim wyjaśniło. Zaczynam trochę bardziej wczuwać się w panujący klimat, bo z początku ciężko mi było zrozumieć zarys fabuły. Podoba mi się to, że potrafisz stworzyć tak rozbudowane, przyprawiające o dreszcze opisy. Najbardziej podobało mi się wspomnienie. Pomimo tego, że zawarłaś w nim mało uczuć, to u mnie wywołało ich bardzo dużo. Piszesz w stylu Kishimoto, przez co opowiadanie pomimo niezgodnej z mangą treści, staje się bardzo podobne. :) Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna dziewczyna :-( Strasznie smutne i wzruszające, zwłaszcza ta scena, kiedy zginął jej brat, a później ojciec.
    Jeśli chodzi o całość, to w niektórych miejscach jeszcze mało ogarniam gdzie? co? i jak? :-) Ale myślę, że wszystko się wyjaśni po drodze. Te dwa wstępne rozdziały zapowiadają świetną historię.
    Czekam na nexta z niecierpliwością :-)

    U mnie nowy rozdział :-) Zapraszam

    OdpowiedzUsuń